(Przypowieść)
Zbigniew Andrzej Nowacki
Łódź, październik 2011
Dawno, dawno temu, nad brzegiem oceanu mieszkało dwóch rybaków o imionach Andy i Edgar. Ten pierwszy był wesoły, otwarty, wyluzowany i przystojny, podczas gdy ten drugi był sumienny, zrównoważony, pewny siebie i uparty. Andy miał wielu przyjaciół w pobliskim mieście i często zapraszał ich na huczne imprezy w swojej chacie. Hałas i tłumy gości wałęsających się po plaży były uciążliwe, ale Edgara bardziej niepokoiło coś innego. Najgorsze było to, że Andy miał w zwyczaju wylewać brudną wodę do oceanu.
- W ten sposób zanieczyszczasz środowisko - Edgar próbował wyperswadować to koledze, ale ten odpowiadał beztrosko - Ocean jest wielki i nic mu się nie stanie.
Edgar wykonywał systematyczne pomiary poziomu wody w tym gigantycznym zbiorniku. Pewnego dnia zauważył, że wskazania rosną. Początkowo myślał, że ma do czynienia z chwilowym wahnięciem, ale wkrótce przekonał się, że to nie jest ten przypadek. Obliczył, że jeśli ta tendencja się utrzyma, to za 50 lat ich wioska zostanie zatopiona. Zrozumiał, że musi coś z tym zrobić.
Rzecz jasna, Edgar uważał, że wie wszystko o oceanie. Po dłuższej analizie doszedł do wniosku, że wzrost poziomu spowodowany jest przez tę brudną wodę wylewaną przez jego sąsiada, co mogło pociągnąć za sobą swoisty gniew przyrody. Bowiem Edgar nie widział żadnej innej przyczyny; przecież słońce świeciło normalnie, a deszcze nie były bardziej ulewne i częstsze niż zwykle.
Po postawieniu diagnozy przyszedł czas na terapię. Początkowo Edgar spał na plaży chcąc uniemożliwić sąsiadowi wylanie brudnej wody, ale Andy zawsze znajdował dogodny moment, aby to zrobić. W tej sytuacji Edgar postanowił, że w celu udobruchania złych mocy wyleje z oceanu co najmniej tyle wody, ile jego kolega jej tam wleje.
Widok człowieka nabierającego do wiadra wodę z oceanu i pędzącego, aby opróżnić je na przybrzeżnych wydmach musiał być niesłychanie zabawny. Wyglądało to tak, jak gdyby facet chciał w ten sposób zmniejszyć poziom wody w oceanie. Edgar widział, że przyjaciele Andy'ego śmieją się z niego ukradkiem, ale nie przejmował się tym. - Muszę to robić dla moich wnuków - myślał. Z tego powodu zaniedbał wykonywanie swojej pracy zawodowej, przez co bank odmówił mu kredytów na połowy dalekomorskie. W rezultacie bardzo zbiedniał i podupadł na zdrowiu. Natomiast poziom oceanu ciągle rósł.
Niepowodzenie swoich działań Edgar tłumaczył tym, że inni mieszkańcy wioski naśladują Andy'ego i także wylewają brudną wodę do oceanu. - Głupcy, rozleniwione fajtłapy! - irytował się doświadczony wilk morski przekonany o swojej wyższości intelektualnej i moralnej. I wzmógł jeszcze częstotliwość kursowania między oceanem a wydmami.
Pewnego dnia, wylewając jak zwykle wodę z oceanu, Edgar skonstatował, że nie spotkał Andy'ego już od dłuższego czasu. Stary wyga zaniepokoił się, gdyż jego sąsiad był przecież najbardziej narażony na zemstę złych mocy, a pomimo tych niesnasek Edgar bardzo lubił swego młodszego kolegę. Pełen jak najgorszych przeczuć pognał do jego chaty. Drzwi były otwarte, a wewnątrz panował nieopisany bałagan. Na stole leżała koperta zaadresowana do Edgara. Rybak otworzył ją i przeczytał następujący list:
Drogi Eddie,
Podczas gdy ty wylewałeś wodę z oceanu, ja próbowałem ustalić prawdziwą przyczynę naszych kłopotów. Odkryłem przede wszystkim bardzo dokładną korelację między poziomem wody a szybkością procesu tworzenia się pereł. Można powiedzieć, że im więcej jest wody w oceanie, tym szybciej powstają perły. Ale prawdziwa jest również teza odwrotna: to przyśpieszony przyrost pereł powoduje wzrost poziomu wody.
Powstaje oczywiście pytanie, który z tych czynników jest pierwotny, a który wtórny. Aby na nie odpowiedzieć, nawiązałem kontakt z pewnym magiem, który mieszka za siedmioma górami i rzekami. Otóż on twierdzi, że pierwotnym procesem jest przyśpieszony przyrost pereł. Przedstawił mi nawet uczony wywód, że czynniki lokalne takie jak prędkość lub temperatura są zazwyczaj bardziej podstawowe niż czynniki globalne takie jak ilość płynu lub gazu.
Wobec tego zapytałem mędrca, co powoduje, że te perły tworzą się tak szybko. Znów zrobił mi wykład, z którego zrozumiałem tylko, że przyczyna znajduje się w przestrzeni kosmicznej, ale nie jest to Słońce, Księżyc, ani gwiazdy. Wierzę mu, bo miał już przedtem kilka udanych przewidywań. A wszyscy mieszkańcy wioski niezbyt dobrze znają się na Kosmosie.
Jak by to nie było, doszedłem do wniosku, że skoro nie jesteśmy w stanie zatrzymać tego procesu, to powinniśmy spróbować wykorzystać jego pozytywne aspekty. Zorganizowałem wielką wyprawę łowiecką na te perły. Wykorzystując obliczenia maga, który też brał udział w wyprawie, przywieźliśmy ogromne niespotykane dotąd okazy o nieziemsko pięknym połysku. Obecnie rynek jest już nasycony, ale zdążyliśmy jeszcze sprzedać cały ładunek. Za uzyskane pieniądze kupiłem duży dom w mieście i nie muszę już zajmować się rybołówstwem.
Myślę, że nie powinieneś tak bardzo obawiać się o swoje wnuki. W razie gdyby ich rzeczywiście zalało, ja lub moi przyjaciele pomogą im. Jednak mag twierdzi, że oni dadzą sobie radę, a jedyną rzeczą która może im grozić jest duży ból brzucha. Ze śmiechu oczywiście.
Pozdrawiam Cię cieplutko,
Andrew
PS. Stanem mojej chaty się nie przejmuj. Wkrótce przyślę ludzi, którzy dokończą przeprowadzkę.
KONIEC